che scrive sul web

Gli 8 racconti

Eden

(Traduzione in polacco: Dominika Rudolf. Tłumaczenie: Dominika Rudolf)

 

Błękitne niebo przysłaniało jedynie kilka białych chmur, odległych i przyjaznych. Śnieg pokrywający szczyty gór topniał powoli, woda ze źródeł wypływała przejrzysta szemrząc cicho, słaby wiatr poruszał delikatnie trawą i liśćmi okwieconych drzew. Ptaki szybowały radośnie w rześkim powietrzu, wolne i wesołe.

Była wiosna, zgodnie z planem, to znaczy plan przewidywał, że wiosna będzie zawsze, przesycona świeżym i wilgotnym zapachem porannej rosy, lekkim aromatem liści i świeżych pąków oraz wonią kwiatów, które splatały się i ścigały niczym jaskółki. Wieczna i nieskończona wiosna zdawała się najlepszym wyborem.

Minęły prawie dwa lata odkąd podziwiał owoce własnej pracy i jeszcze się nie znudził. Potrzeba było czasu, aby stworzyć świat, tydzień prawie nieprzerwanej pracy, ale nie to okazało się najtrudniejszym wyzwaniem. Najcięższy był etap planowania: złożoność dzieła wymagała najwyższej uwagi, a On nie mógł pozwolić sobie na jakiś elementarny błąd. Nie pozostawił żadnych świadków, to prawda, i mała poprawka w trakcie nie zostałaby ani zauważona, ani nie dowiedziałyby się o niej późniejsze pokolenia, ale On był profesjonalistą i nawet gdyby był jedyną osobą, która by wiedziała o błędzie, nie zniósłby takiej skazy na swoim curriculum.

 

Zwierzęta żyły w pokoju, wszystkie roślinożerne, każde z nich jadło tylko tyle, aby przetrwać bez szkody dla innych. Błyszcząca skóra, oczy spokojne i ufne, głuche na odgłos kroków: w tych oczach nie było żadnego niepokoju, a tylko milcząca zgoda na urodę życia.

Mężczyzna i kobieta byli nadzy, piękni, czyści, spali pod gołym niebem, jedli owoce zbierane z ziemi lub z drzew i przechadzali się w tym przepięknym wiosennym ogrodzie. Głaskali zwierzęta, wąchali kwiaty, siadali na miękkiej trawie, pływali w przejrzystych wodach jezior. Nie różnili się niczym od innych zwierząt, całkowicie zespoleni z rajem, który mieli do swojej dyspozycji.

Jednakże, chociaż wszystko zostało wykonane zgodnie z planem podczas tygodnia prac, a ostateczny szlif był doprawdy imponujący i wbijał go w dumę, teraz zaczynał powoli wątpić.

- Jesteście tutaj władcami. Wszystko zostało stworzone dla waszej przyjemności i poddane waszej woli: góry i morza, łąki i rzeki, drzewa i zwierzęta. Możecie decydować o wszystkim, z wyjątkiem jednej rzeczy. Widzicie to drzewo na środku polany? Nie możecie nigdy, mówię nigdy, pod żadnym pozorem i z żadnego powodu, zjeść owocu z tego drzewa. Jest to bowiem drzewo poznania dobrego i złego, i jeśli zjecie jego owoce, umrzecie.

 

Dziesięć lat minęło od chwili stworzenia, wiosna była w pełni i odkrył, że zaczyna odczuwać nudę. Błękitne niebo, białe chmury, delikatny wiatr, okwiecone drzewa, spokojne zwierzęta, mężczyzna i kobieta: wszystko na swoim miejscu, absolutna doskonałość.

- Musiałem gdzieś popełnić błąd. Ale kiedy się pomyliłem? I dlaczego? Wszystko jest idealne, wszystko zostało stworzone bezbłędnie, ale nic się nie zmienia, nic się nie rozwija. Zapach wiosny, aromat ziół, kwiatów wiśni, czuć woń życia, ale sytuacja jest zablokowana. A przecież nic nie pozostawiłem przypadkowi, wszystko, co zostało przewidziane, zostało wykonane, tylko ta nuda, tej obezwładniającej nudy nie przewidziałem. Strumyczki, spokój, dni, które płyną, powinny być radosne, a są jedynie niemiłosiernie monotonne. Wszystko jest idealne, wszystko jest piękne, jednakże tych dwoje, mężczyzna i kobieta: stworzyłem ich, jak to się mówi, na mój obraz i podobieństwo. Na zewnątrz są stworzeni dokładnie na mój obraz i podobieństwo, są jak Ja, ale w głębi duszy nie przypominają mnie wcale. Dlaczego? Jak to możliwe? Jak mogą być tak apatyczni, ociężali? Dałem im drzewo poznania, mówię, o drzewie poznania dobrego i złego. Wytłumaczyłem im, co to takiego. Ostrzegłem ich nawet przed myślą o zbliżeniu się do niego, a oni co robią? Unikają go. Nie zbliżają się, nie próbują jego owoców. Pytam więc, jak to możliwe, żebym mógł stworzyć takie potwory.

 

Minęło kolejne sześć lat, jest wiosna, po niebie spacerują białe, wysokie chmury i ciemne ptaki. Strumyki szumią, świeże pachnące i kolorowe kwiaty przełamują przyjemnie soczystą zieleń łąk: zwierzęta pasą się spokojnie, uważając aby nie zjeść więcej niż potrzeba, aby nie zdeptać niechcący jakiejś roślinki.

- Dwa półgłówki. Nie mam wyjścia, muszę coś przedsięwziąć. Stworzyłem dwa półgłówki. Spacerują, plotkują, podjadają owoce i śpią. Żadnej pieszczoty, ba! Żadnego całusa. Nie pokłócili się z sobą ani razu, nie rozmawiali o Mnie, o nich samych. Nie wiedzą kim są, skąd pochodzą ani dokąd zmierzają. Rozmawiają o wiośnie, o pogodzie: Dzień dobry, dziś jest nieco chłodno, prawda? Tak, również wczoraj powietrze zdawało się nieco rześkie, poczęstuj się jagódką, o dziękuję, bardzo miło z twojej strony. Jaki jest efekt tego wszystkiego? Nawet nie zbliżają się do drzewa poznania. Ale nie dlatego, że nie chcą ryzykować, że ulegną pokusie, że padną ofiarą własnej ciekawości i zjedzą owoc. Nie zbliżają się do drzewa, ponieważ ich po prostu nie interesuje. NIE INTERESUJE. Nie pragną wiedzieć, nie chcą dorosnąć. Dobro i zło to coś, co zdaje się ich nie dotyczyć: piękny dzisiaj dzień, prawda? Tak, doprawdy piękny. Ognia to oni raczej nie odkryją. Tym bardziej koła. Nie mówiąc już o obserwacji nieba przez lunetę czy napisaniu powieści.

Dlaczego tak się dzieje? Bo przesadziłem, oto dlaczego. Wolna wola. Oto co postanowiłem wprowadzić do tego świata. Ale według Mnie to oznacza decydować co począć z własnym życiem, to wybór między dobrem a złem. Podejmować decyzje, a następnie odkrywać czy były trafione czy nie; to znaczy upadać i podnosić się, aby upaść ponownie. Tutaj natomiast zdaje się, że wolna wola oznacza możliwość wyboru między nierobieniem niczego albo zmarnowaniem swojego życia. I to Ja stworzyłem to wszystko tutaj, chmury, wodę, ptaki, głazy po to tylko, aby ci dwoje nie robili nic? Po cóż w ogóle przyszedł mi do głowy pomysł wolnej woli?!

Ale to nie ona jest prawdziwym problemem, pomysł był dobry, możliwe, że najlepszy na jaki wpadłem, odkąd rozpocząłem cały ten projekt. Przecież zdajesz sobie sprawę, jakie to byłoby nudne, gdyby wszystkie decyzje zapadły już na początku. Również drzewo poznania: jeśli wymyśliłem coś dobrego w całym tym bajzlu to właśnie drzewo poznania i absolutny zakaz jedzenia jego owoców. Nie, rzeczywistym problemem są te tutaj dwa półgłówki jakich nikt wcześniej nie widział. Głupota niestety jest szaloną zmienną, która może zniszczyć nawet najwspanialszy plan, która może zburzyć podstawy najbardziej wyrafinowanego projektu. Co więcej, im projekt bardziej wyrafinowany, tym łatwiej jakiemuś idiocie go zniszczyć. Teraz muszę wymyślić coś, co zmieni nieco sytuację, w przeciwnym razie wszystko pójdzie na marne, cała praca i czas okaże się wyrzucony w błoto, stracony. Musze wymyślić coś, co wzburzy nieco świat uważany przez tę dwójkę za skończony, zanim jeszcze się zaczął.

 

- Kobieto, czy to prawda, że On wam powiedział: nie możecie jeść owoców drzewa poznania?

- To prawda, powiedział, że jeśli zjemy owoce, umrzemy.

- Z pewnością nie umrzecie, przeciwnie! Jeśli zjecie owoce staniecie się tacy, jak On: poznacie dobro i zło. On chce mieć nad wami kontrolę, dlatego skłamał mówiąc, że zginiecie, abyście nie mogli patrzeć na świat Jego oczami.

- Zgadza się, mimo to On powiedział nam "nie jedzcie", więc nie jemy.

- Nie pragniecie poznania? Nie pragniecie zobaczyć co jest za krzakiem jagód? Naprawdę wolicie żywić się korzonkami do końca życia? Czy wolicie spędzać czas patrząc na chmury i spacerując? Jakiej przyjemności możecie spróbować skoro nie skosztowaliście jej braku? Jeśli nie żyjecie świadomie, z własnego wyboru? Jeśli wszystko dzieje się bez waszego udziału? Jeśli nie zmęczyliście się pracą, jakie wytchnienie może wam dać sen? Jeśli nie macie obowiązków i nie znacie trudów, jaką przyjemność może wam dać odpoczynek? Jeśli się nie ubrudzicie, jaką radość może wam dać umycie się?

- Rozumiem słowa, które wypowiadasz, jednak nie pojmuję jakie znaczenie się za nimi kryje. Pragnienie poznania? Praca? Trudy? Dlaczego mamy pragnąć doświadczyć tego wszystkiego? Jesteśmy szczęśliwi z powodu naszego życia. Szczęśliwi, przestrzegając reguł, które nam narzucono, szczęśliwi, że żyjemy w miejscu gdzie niczego nam nie brakuje, gdzie wszystko jest idealne i znane. Jeśli czujemy głód, jemy, jeśli chce nam się pić, pijemy, jeśli pada, chowamy się, jeśli ogarnia nas senność, idziemy spać.. Co więcej może być interesującego w życiu? Dlaczego mielibyśmy to utracić?

- Jak możecie tak żyć? Świat dookoła was nie budzi w was wątpliwości? Dlaczego łąki są zielone? Dlaczego istnieją zwierzęta? Albo inne zapachy niż pąków czy owoców? Dlaczego jesteście istotami podobnymi do siebie, a jednak różnymi? Dlaczego żyjecie? Nigdy nie rozmawiacie o swoich snach, nadziejach czy waszych planach? Nie czujecie potrzeby, aby stworzyć coś, tak jak On stworzył was? Syna, muzykę, nóż, historię? Możecie być jak On, jednak jesteście tylko nic niewiedzącymi zwierzętami, oto czym jesteście.

- Jesteś o nas zazdrosny, o nasze szczęście. Chcesz, żebyśmy się od Niego oddalili, przeszkodzić nam w spełnianiu Jego woli. Chcesz abyśmy zjedli owoc z drzewa poznania i żebyśmy umarli. On wydał zakaz i my go przestrzegamy. Pod żadnym pozorem i z żadnego powodu nie zjemy jego owoców. Słuchaj wężu, zostaw nas. Teraz jesteśmy zadowoleni, wręcz szczęśliwi, idź sobie.

 

Śledził z niepokojem całą scenę i nie mógł pojąć słów, które dobywały się z ust kobiety. Przede wszystkim, nie poznawał swoich stworzeń: kobieta była taka tępa, taka pewna swojego małego świata, a mężczyzna był bezsensownie milczący, gdyż nie wypowiedział ani słowa, prawdopodobnie nawet nie zrozumiał celu dyskusji. Wąż wykonał dobrą robotę, przegrał, ale nie z własnej winy, i w tym momencie nie pozostały Mu alternatywne możliwości.

Rozejrzał się uważnie dookoła, następnie władczym gestem, mając nadzieję, że nie będzie musiał tego powtarzać przez resztę wieczności, zawiesił wolną wolę kobiety i mężczyzny na kilka chwil. Kobieta nie mogła się powstrzymać, żeby się nie zbliżyć, powoli i obojętnie, do drzewa poznania, zerwać owoc, ugryźć go i podać mężczyźnie, który zaskoczony obserwował jej ruchy, po czym również wgryzł się w jego miąższ chociaż tak naprawdę tego nie pragnął.

 

Natychmiast niebo, do tej pory pogodne, wypełniło się szarymi chmurami, które rozstąpiły się, aby On mógł przez nie przeniknąć i huknąć.

- Co się stało?

- Nic, Panie, nic się nie stało, dlaczego nas pytasz?

- Co chowasz za plecami? Czyżby owoc z drzewa poznania?

- To ona, Panie, nie chciałem go zjeść, to ona chciała, nalegała. Przebacz mi panie, przebacz mi.

- To nieprawda, nie nalegałam. To wina węża, to on nas oszukał. Mówił tak wiele, aż w końcu zmusił nas do zjedzenia owocu, ale ja nie chciałam. To on jest winny. Ukarz go.

- Bądź przeklęty wężu. - Powiedział i puścił oko do węża. - Bądź przeklęta ty, o kobieto i bądź przeklęty ty, o mężczyzno. Będziecie wędrować po świecie, aby w końcu pracować w znoju, rodzić w bólach, popełniać błędy, upadać i płakać, ale przede wszystkim aby się cieszyć, śmiać się, szukać wiedzy, i podążać za szczęściem. Teraz ruszajcie, aby żyć naprawdę i powodzenia.

 

- Miejmy nadzieję, że przynajmniej dzieci tej dwójki będę nieco bardziej rozgarnięte, inaczej doprawdy zamknę zakład i więcej o tym nie będę wspominać.

Z łagodnym uśmiechem obserwował z góry mężczyznę i kobietę, jak w końcu przytuleni do siebie opuszczają niespiesznie raj pod ciemnym ołowianym niebem, które groziło burzą. Rozprawiali nad kierunkiem dalszej drogi, gdzie i jak uchronić się przed padającym nieprzerwanie deszczem.

Nagle nastała jesień: trawa przybrała żółty kolor, kwiaty przekwitły i zastąpiły je owoce, powietrze stało się ciężkie i naelektryzowane, duchota i wilgoć wkradały się wszędzie.

Można było poczuć intensywny zapach siana, słodkawy aromat zgniłych owoców oraz dotkliwy odór stojącej wody z bagien czy padliny z łąk.

 

 

Giugno 2007

Carlocinato.com e i suoi contenuti sono pubblicati sotto licenza Creative Commons.
Carlocinato.com è a cura di Carlo Cinato.